Przywileje Polonii

„Kolego z Kraju, czy moźesz mi wymienić przywileje, na jakie ja podobno liczę jako członek Polonii?

Mnie intereuje możlliwość przyjechania do Polski na krótkie odwiedziny na groby bliskich – na legalnie posiadanym przeze mnie paszporcie australijjskim (amerykańskim, kanadyjskim etc.)

Ciebie i Sikorskiego interesuje niewypuszczenie mnie z Polski do domu (co ja przypłacę utratą pracy za oceanem) o ile przy wyjeżdzie nie przedstawię tobie i Sikorskiemu paszportu polskiego.

Uzyskanie tego 10-letniego paszportu za pośrednictwem Konsulatów RP trwa 6-9 miesięcy w USA i Kanadzie i 9-12 miesięcy w Australii.

Trwa tyle, bo ty i Sikorski życzycie sobie z tej okazji, abym powyrabiał numery PESEL wszystkim swoim urodzonym za granicą, nie mającym nic wspólnego z Polską, dzieciom oraz zarejestrował je w waszych USC, „umiejscowił” u was za fantastyczne pieniądze wszystkie moje śluby i rozwody, a na koniec zapłacił wam za ksiąźeczkę z orzełkiem pięciokrotną rownowartość opłaty paszportowej pobieranej w kraju.

Czemu nie wyrobisz sobie paszportu polskiego w Polsce? – zapytasz.
Bo aby to zrobić w Polsce, musiałbym blagać zmiłowania twoich urzędów przez wiele miesięcy, a urlopu mam trzy tygodnie.

Od ponad ćwierć wieku nie mam w Polsce zameldowania. Nigdy nie mialem PESELU, bo wyjechałem przed jego wprowadzeniem. Moją starą książeczkę wojskową i dowód osobisty wzięte przez PRL do depozytu, kiedy wyjeżdżałem z Polski w tym samym roku, kiedy Sikorski wyjeżdżał do Anglli (1981), oddaliście na przemiał razem z aktami paszportowymi we wczesnych latach 90-tych, diabli wiedzą po co. Jedno i drugie musiałbym odtwarzać. Zapewne przy okazji chcielibyście także bym wam się wytłumaczył, dlaczego nie służyłem w Ludowym Wojsku Polskim ramię w ramię z bratnią Armią Radziecką.

Jest jeszcze jeden drobiazg. Nie wszscy Polacy pracują na zmywakach, jak ci to bębni od rana do nocy polska propaganda. Wyrobiwszy sobie wasz paszport, u siebie w domu za oceanem nie mógłbym juź robić tego, co robię, musiałbym sobie poszukać zupełnie nowej kariery zawodowej.

Podwójne obywatelstwo Polska-USA, (czy Polska-Kanada, lub Polska-Australia)mieć za oceanem jak najbardziej wolno, bez żadnych reperkusji.

Obywatelowi USA i Polski nie wolno mieć natomiast ważnego nie-amerykanskiego paszportu, jesłi pracuje w czymś ( wojsko, administracja panstwowa, przemysł zbrojeniowy i high-tech) co wymaga dostępu do informacji niejawnej i certyfikatow bezpieczeństwa (security clearance).

Za ważny obcy (nieamerykański) paszport odbieraja Polakowi z USA certyfikat bezpieczeństwa, jeśli taki posiada. Jak go straci, to automatycznie traci pracę, która go wymagała.

A ja nie po to, zawistny rodaku z kraju, zainwestowałem ćwierć wieku krwawego potu, studia od nowa i pracę od rana do nocy, żeby teraz z tego zrobić prezent tobie i Sikorskiemu, abyście mi w zamian za 25 lat życia wspaniałomyślnie dali kartonową książeczkę z orzełkiem.

Nie chcecie, bym odwiedził grób matki? OK, w takim razie powiedzcie to głośno, ale nie ubierajcie tego w szaty patriotyzmu i rowności wobec prawa, którym to prawem zresztą wyciera sobie w Polsce gębę każdy pętak, a urzędnik wasz go przestrzega albo nie przestrzega – jak chce

Spojrzyjmy prawdzie w oczy, rodaku z kraju. Ty chcesz mnie po prostu ukarać za to, że wyjechalem z PRL i już i nie wróciłem. Gula ci gorączkowo lata z najczarniejszej polskiej zawiścii, że komuśinnemu jest lepiej. Bo ja, w następstwie podjęcia we właściwym czasie trafnej decyzji, nie mam już dziś twoich problemow związanych z życiem w dysfunkcjonalnym panstwie. Chcesz więc kary, chcesz, żebym za to zaplacił., Żebym, jak się to u was mówi, „nie był taki mądry”. Ale to, co ty chesz, się nie stanie. Więcej stracisz ty, niż ja.

Zostańmy z Bogem po naszych przeciwnych stronach oceanu.
A moje poparcie w sprawe zniesienia wiz wybij sobie z głowy.

Twój Stary Wiarus
2007-11-11 09:08″


Źródełko: Widziane z USA – johnkowalski.salon24.pl

Link po podmiankach w S24
http://johnkowalski.salon24.pl/74848,banan-ministrem#comment_1100638

Dodaj do: wykop.pl wykop

 

Dodaj do: gwar gwar

0 komentarzy do “Przywileje Polonii

  1. możesz wjechać na paszport amerykański/australijski/każdy inny kiedy chcesz i jak chcesz. Nie istnieje coś takiego jak podwójne obywatelstwo. Jeżeli jesteś obywatelem USA to nie jesteś obywatelem Polski, ergo nie masz 2 paszportów. Mam w rodzinie osoby które wyjechały na stałe. Raz na rok są w Polsce i nie mają kłopotu.

    „zawistny rodaku z kraju”

    „A moje poparcie w sprawe zniesienia wiz wybij sobie z głowy.”

    „Gula ci gorączkowo lata z najczarniejszej polskiej zawiścii, że komuśinnemu jest lepiej”

    Siejesz ferment, pisowski wyborco. Pies ci morde lizał.

    Polubienie

  2. Człowieku! Robisz problem tam gdzie go nie ma. Co za kłopot wylądować na Okęciu/Balicach, pokazać amerykański paszport i jak Ci celnik zaśpiewa „dzień dobry” to mu powiedzieć „I am very sorry, I do not speak polish. My parents were polish, but I speak only english” i po sprawie. Tudzież opcja druga, bardziej krajo- czy też europoznawcza. Lecisz sobie do Berlina, a tam wsiadasz w pociąg do Polski. Celnicy kolejowi nie są tak upierdliwi jak ci na lotniskach. Albo jedziesz tylko Frankfurtu nad Odrą, wysiadasz i dreptu dreptu przez mostek, gdzie Cię nawet nie zapytają o paszport. Jak nie we Frankfurcie to w Świnoujściu. A od grudnia to już w ogóle z takimi motywami powinno być zero problemów. Poza tym, Polska robi problemy? Weź sobie wyrób polski paszport i spróbuj mądralo wjechać na nim do USA. Jak już jakimś cudem dostaniesz wizę to miłego pozowania do zdjęć i oddawania odcisków palców na lotniskach w Stanach – jak w kryminale… A połowa granicy z Meksykiem jest tak naprawdę niestrzeżona.

    Polubienie

  3. No to skoro jesteś także obywatelem np. Kanady to jak Cię w Polsce zatrzymają to proś o pomoc konsulat swojej drugiej ojczyzny.

    Nie jestem przeciwnikiem posiadania podwójnego obywatelstwa, jednak trzeba się umieć zdecydować kiedy trzeba. Skoro jesteś polakiem i za takowego się uważasz to Twoim obowiązkiem jest posiadać ważny polski dokument tożsamości. Co z tego, że przepisy pokręcone. W tym kraju przepisy dotyczące wielu rzeczy są pokręcone. Załatw to w końcu i będziesz miał spokój, a nie biadol i nie idź w zaparte, bo do usranej śmierci grobu matki nie zobaczysz.

    Polubienie

  4. Drogi Medevacs,

    ” Mój wniosek o zgodę Prezydenta RP na zrzeczenie się obywatelstwa polskiego nie dostąpił zaszczytu złożenia jako takiego, ponieważ poległ już jakiś czas temu na wałach polskiej dyplomacji.

    Konsulat odmówił przyjęcia wniosku do czasu przedstawienia kompletu wymaganych załączników. Ja mogę spokojnie strawić trzy fotografie paszportowe i niezmiernie szczegółowy, ociekający podejrzliwością, wielostronicowy formularz z danymi osobowymi calej rodziny, ewidentnie projektu kpt Klossa albo płk von Stirlitza. Mogę strawić nawet wymagany jako jeden z załączników odręcznie pisany szczegółowy życiorys. Dlaczego odręcznie? Cholera wie. Może żeby Stirlitz mógł w sklepie alkoholowym lepiej podrobić mój podpis na czeku?

    Ale Ojczyzna dodatkowo życzy sobie, abym udokumentował swoją całożyciową historię stanu cywilnego, obejmujacą dwie kolejne żony i troje dzieci, i tu zaczynają się schody. Mam to udokumentować tutaj, w Australii, dokumentami wyłącznie polskimi, bo te obce to one, wicie, rozumicie, one są niedobre.

    Na argument, że ani ex-żona, ani obecna żona, ani troje dzieci, w tym dwoje pełnoletnich, nie są objęte wnioskiem, bo albo nie mają polskiego obywatelstwa, albo nie są zainteresowane zrzeczeniem, mówią mi, że „u nas som takie przepysy” i żebym się nie mądrzył, bo konsul wie lepiej.

    Żadna z tych pięciu osób nie ma nic wspólnego z Polską. Żadna nie ma numeru PESEL ani jakichkolwiek polskich papierów. Aby w ogóle móc złożyć wniosek, mam załatwić kosztowne „umiejscowienie’ w Polsce trzech aktów urodzenia, po uprzednim kosztownym wyrobieniu czterech numerów PESEL (bo sam też PESELU nie mam, a bez tego moje dzieci, jak wiadomo, nie istnieją).

    Musiałbym następnie kosztownie „umiejscowić” dwa akty małżeństwa, w tym jednego rozwiązanego, a potem jeszcze kosztowniej potwierdzić swój zagraniczny rozwód w Sądzie Wojewodzkim właściwym dla mojego ostatniego miejsca zameldowania w PRL w pierwszej połowie mojego życia, czyli ponad ćwierć wieku temu.

    Konsulat uprzejmie informuje, że jak już zarejestruję to swoje pierwsze małżenstwo, to wtedy tak ja jak i moja ex- jesteśmy według prawa RP bigamistami, ponieważ nie zarejestrowaliśmy naszego rozwodu w Polsce przed zawarciem ponownych związków małzeńskich. No istotnie, nie zarejestrowaliśmy, wychodząc z założenia, że jak się w Australii obywatel australijski żeni lub rozwodzi z obywatelką australijską, to nikomu w Polsce nic do tego. Tą bigamię też mamy teraz odkręcić, naturalnie nie darmo, bo to jest w Polsce czyn przestępczy ścigany z urzędu.

    Ponieważ moja pierwsza żona była polskiego pochodzenia, to żeby „umiejscowić” w Polsce akt mojego dawno rozwiązanego z nią małżenstwa, bez którego nie ma mowy o walidacji obcego rozwodu przez polski sąd, trzeba mieć jej PESEL, którego ona nigdy nie miała. Musiałbym zatem namowić swoją ex-, żeby sobie wyrobila PESEL. To jest o tyle trudne, że jej barczysty drugi mąż obiecał dać mi po ryju, gdybym kiedykolwiek miał czelność zawracać głowę jego żonie. Moja druga żona obiecała mi to samo, gdybym kiedykolwiek miał czelność kontaktować się z poprzednią.

    Aby zadośćuczynić wymaganiom konsulatu, musiałbym zatem najpierw oberwać po pysku co najmniej dwa razy. Potem mam dokonać cudu, przekonując wolną kobietę w wolnym kraju, że ma iść do polskiego konsulatu, wypełnić podanie do polskiego USC i słono za to podanie zaplacić. Cud musiałby być na skalę Lourdes, bo moja ex- nie po to się ze mną rozwiodła, żeby spełniać moje życzenia, mieszka w innym mieście, oddalonym o ca. 1000km od jedynego w Australi polskiego konsulatu, a moją ambicję pozbycia się obywatelstwa polskiego ma gdzieś, razem z wszystkimi innymi dziwacznymi problemami dzikich Slowian.

    Ponieważ dwóch synów z tego małżeństwa jest już pełnoletnich, ja nie nie mogę nawet wyjąć z australijskiego biura stanu cywilnego ich aktów urodzenia, z powodu Privacy Act. Musieliby to zrobić sami, a nie bardzo rozumieją po co. Jak już ich przekonam, to z powodu ich pełnoletności nie moge również za nich „umiejscowić” tych aktów urodzenia w Polsce. Musieliby to zrobić sami, występując poprzez konsulat z podaniem do polskiego USC, naturalnie nie darmo i naturalnie po uprzednim wyrobieniu sobie numerów PESEL.

    Wytłumaczenie dwóm młodym Australijczykom o co tu chodzi, i po co oni mieliby to robić, przekracza moje możliwości dydaktyczne oraz ich pojęcie o świecie. Niewykluczone, że w końcu zadzwoniliby po karetkę z kaftanem bezpieczeństwa, donosząc, że Dad na starość zwariował i chce, żeby oni robili jakieś dziwne rzeczy w obcojęzycznych urzędach na drugim końcu świata, dopłacając jeszcze do tego.

    Razem do kupy, samo tylko zgromadzenie papierów niezbędnych by je dołączyć do wniosku, po to, aby go dyplomacja polska zechciała w ogóle przyjąć w okienku i przekazać do Warszawy, musiałoby trwać ca. dwa lata i kosztować mnie (według oceny adwokata) od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów, w tym opłaty sądowe w Polsce, koszty prawnika w Polsce, prawnika w Australii oraz dantejskie opłaty pobierane przez polskie urzędy i konsulaty na każdym kroku i za wszystko, z powietrzem zużytym w poczekalni włącznie.

    Następnie pan prezydent z należytą powagą rzecz rozważy, po uprzednim tajnym zaopiniowaniu mojego wniosku przez dwa ministerstwa. Według Konsulatu Generalnego RP w Sydney, procedura w Polsce bedzie trwała od roku do dwóch lat. Pan prezydent albo się zgodzi, albo się nie zgodzi, albo pozostawi moje podanie bez rozpatrzenia, przy czym w żadnych z tych trzech wypadkow polskie prawo nie zobowiązuje nikogo do zawiadomienia mnie o wyniku w jakimkolwiek konkretnym terminie.

    Decyzja pana prezydenta będzie nieodwołalna i niezaskarżalna do jakichkolwiek sądów, a za jej doręczenie mi na piśmie trzeba będzie konsulatowi całkiem osobno dobrze zapłacić. Razem, cała rzecz ma trwać od trzech do czterech lat.

    Otóż ja mam lepsze pomysły na temat tego, co chciałbym robic przez cztery lata, za kilkanaście tysięcy dolarów, więc w tym momencie wysiadam z tej stalinowsko-bizantyjskiej karuzeli.

    Tym samym wały dyplomacji polskiej odnoszą kolejne zwycięstwo, bo w końcu po to tą procedurę tak ustawiono, a nie inaczej, żeby środkami pozaprawnymi zniechęcić Polaków z Zachodu do zrzekania się obywatelstwa polskiego.

    Nota bene, to właśnie ten klejnot proceduralny uniemożliwia Polsce ratyfikację podpisanej w 1999 roku Konwencji Rady Europy o Obywatelstwie (ETS 166), która zakazuje co najmniej czterech elementów takiego procesu administracyjnego (braku możliwości odwołania od decyzji, przewlekania procesu, zaporowych opłat, oraz wstrętów administracyjnych przy zrzekaniu się obywatelstwa z inicjatywy jednostki – artykuły 8, 10, 11, 12 i 13)

    Pyzolińska, ja nie wiem czy w ogóle jeszcze będę żył za cztery lata, a miałbym ten czas spędzić na ganianiu po urzędach i użeraniu się w konsulacie?

    Ja mam dla Rzeczypospolitej znacznie prostszą, ciepłą i osobistą propozycję, ale powstrzymam się od publicznego używania słów powszechnie uznawanych za obelżywe. Z grubsza biorąc, moja propozycja precyzuje, dokąd RP może się razem ze swoimi ‚przepysami’ udać i co zrobić, kiedy już tam przybędzie.

    PS 1.

    Z obowiązku historyka zaznaczam, że projekt rządowy nowej ustawy o obywatelstwie polskim znacznie upraszcza procedurę zrzekania się obywatelstwa polskiego. Tylko że ten projekt ma w zamyśle być uchwalony w niewiadomej przyszlości przez nowy Sejm RP o niewiadomym składzie.

    Jak już ustawa wejdzie w życie (na ogół w rok po dacie uchwalenia) to jeszcze tylko potrzeba rok-dwa, żeby w Polsce zauważyli, że potrzebne są przepisy wykonawcze, zwłaszcza zaś modyfikacja przez Prezydenta RP obowiązującego rozporządzenia prezydenckiego z 2000 roku, wydanego przez Kwaśniewskiego, na podstawie którego istnieje ten cały tor przeszkód. Jak to nowe rozporządzenie bez pośpiechu wysmażą i rzecz wejdzie w życie gdzieś tak około 2017 roku, to ja już moge się zacząć ubiegać o zwolnienie z obywatelstwa polskiego w nowym trybie. O ile tego szczęśliwego momentu dożyję.

    PS 2.

    Gdyby mi kiedyś odbiło i chciałbym się zrzec obywatelstwa australijskiego, to drukuję sobie z internetu formularz nr 128 Department of Immigration and Citizenship ( Form 128- Renunciation of Australian Citizenship).

    http://www.dimia.gov.au/allforms/pdf/128.pdf Wypełniam ten formularz, dołączam czek na 260 dolarów australijskich (520 złotych) i wysylam pocztą do urzędu. Za 30 dni przychodzi pocztą list, że już nie jestem obywatelem australijskim, więc żebym się pofatygował do urzędu oddać paszport i przedyskutować kwestię podstawy prawnej mojego dalszego przebywania w Australii. To wszystko. Więc chyba mi nie odbije, i nie zrzeknę się australijskiego obywatelstwa, bo ile razy porównuję procedury administracji państwowej Australii i Polski, tyle razy jest kryształowo jasne, którego z dwóch posiadanych przeze mnie obywatelstw należy się zrzec.

    Zaraz mi tu ktoś napisze, że w Polsce nic nie może być prosto i bez wydziwiania, bo był komunizm, zdrada aliantów i Targowica, a Polacy w Polsce i tak wiedzą lepiej, jak się należy zrzekać obywatelstwa.
    kom”

    Polubienie

  5. Do ziefco.
    Pan Radek Sikorski sam wymysli swego czasu za rzadów AWS swoista interpertacje prawa i obowiazek uzywania przez polonie „zachodnia” paszportow polskich. Nie ma drugiego tak idiotycznego kraju.

    Do j.
    Owszem jest podwojne obywatelstwo jedynie Polska go nie uznaje. Nie wiesz o czym mowisz. Wjedziesz na ameykanskim paszporcie do PL ale juz Cie nie wypuszcza z kraju powolujac sie na to iz z racji tego ze jestes polakiem, badz moze „zaistniec podejrzenie o polskim obywatelstwie” – wystarczy ze miales pradziadka polaka i juz masz polskie obywatelstwo pomimo ze sie urodziles za granica i nie umiesz slowa po polsku. Prawo krwi debilnie interperetowane. nawet jak nie chcesz to i tak masz obywatelstwo polskie.

    Polubienie

Przyłącz się do dyskusji i dodaj Swój własny komentarz