Podolski: ‚Der Witz ist, ich habe gar keinen polnischen Pass’

Paszportowy szantaż
Geneza i mechanizm w krótkim zarysie

W Polsce, za czasów komuny, często słyszało się slogan „Lenin wiecznie żywy”. Dzisiaj wydaje się, że Leninowi pozwolono już odejść, natomiast ciągle utrzymywany jest przy życiu Władysław Gomułka. Dzieje się tak za sprawą uchwalonej za jego czasów, w 1962 roku, ustawy o obywatelstwie polskim, która obowiązuje do dnia dzisiejszego.

Około dziesięć lat temu, władze III Rzeczypospolitej wpadły na genialny pomysł objęcia tą gomułkowską ustawą Polonii zachodniej. Doczytano się w niej, że tzw. „Polonusi” to też obywatele polscy, jako że obywatelstwo polskie przekazywane jest „drogą krwi” przez chociażby tylko jednego polskiego rodzica i to niezależnie od miejsca na świecie. Gomułkowskie prawo zaczęli więc wykorzystywać ci, którym strasznie przeszkadzał fakt, iż Polonia posiada obco wyglądające paszporty krajów osiedlenia i że legalnie używa ich w czasie swoich podróży do Polski. Z bliżej nieznanych i trudnych do zrozumienia przyczyn, postanowiono ukrócić ten proceder bazując na tym, że ustawa nie uznaje również podwójnych obywatelstw. Jako dodatkowy element wzmacniający, posłużyła nowa ustawa o paszportach z 1990 roku oraz ustawa o cudzoziemcach z 1997 roku. Odpowiednia interpretacja tych dzieł legislacyjnych dała podstawy do rozpoczęcia bezprecedensowych szykan w stosunku do Polonii, znanych i do dziś funkcjonujących pod nazwą „szantażu paszportowego”.

Paszportowy szantaż polega na tym, że osobom na stałe zamieszkałym na Zachodzie i posiadającym obywatelstwo kraju zamieszkania uniemożliwia się podróże do Polski na legalnie posiadanych paszportach tych krajów. Konsulaty polskie odmawiają wydawania wiz, zmuszając te osoby do wyrobienia polskiego paszportu. Innymi słowy, procedurę tę można streścić następująco: nie zobaczysz swoich bliskich w Polsce, nie odwiedzisz chorego ojca, matki, nie złożysz kwiatów na rodzinnych grobach – jeśli nie wyrobisz sobie polskiego paszportu… Jest to okrutna forma szantażu, któremu zmuszonych było ulec już zbyt wiele osób.

Cofnijmy się w czasie i przeczytajmy jak w listopadzie 1998 roku Wydział Konsularny Ambasady RP w Ottawie uzasadniał wprowadzenie restrykcji wizowych i jaką rolę mają w tym wymienione wyżej ustawy:

„Na mocy przepisów ustawy o cudzoziemcach z dnia 25.06.1997 r. prawo polskie nie przewiduje możliwości wydania wizy na wjazd do Polski w paszporcie obcego kraju należącym do osoby, która posiada obywatelstwo polskie. Wspomniana wyżej ustawa stwierdza bowiem, że:

– wiza to zezwolenie właściwego organu polskiego wydane cudzoziemcowi, uprawniające go do wjazdu na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej …

– cudzoziemcem jest każdy, kto nie posiada obywatelstwa polskiego.

Dodać należy, ze art. 2 ustawy z dnia 15.02.1962 r. o obywatelstwie polskim stanowi, co następuje:

– obywatel polski w myśl prawa polskiego nie może być równocześnie uznawany za obywatela innego państwa.”

W wyniku takiej interpretacji polskich przepisów, pełnoprawni obywatele kanadyjscy polskiego pochodzenia do dnia dzisiejszego nie mogą uzyskać wiz do swoich kanadyjskich paszportów. Natomiast wydarzenia ostatnich miesięcy wskazują na to, że obywatele australijscy, od lipca tego roku, zaczęli doświadczać tego samego „przywileju”. Konsulat w Sydney zaprzestał bowiem wydawania wiz, kierując się widocznie staropolskim powiedzeniem „lepiej późno niż wcale”.

A jak wygląda sytuacja z Polonią amerykańską? Wiadomo jest bowiem, że Amerykanie od 1991 roku są zwolnieni z ruchu wizowego do Polski. Jak obecnie widać, z tym zwolnieniem polskie władze trochę się zagalopowały nie przewidując przyszłych potrzeb. Cały ruch turystyczny z USA do Polski składa się z tzw. „Polonusów”, czyli osób podpadających według gomułkowskiej ustawy pod obywatelstwo polskie. Szantażowanie tych osób nie wydawaniem wiz bierze więc w łeb! W tym wypadku wymyślono odmianę paszportowego szantażu, zwaną popularnie „pułapką paszportową”. Jej mechanizm polega na tym, że polska Straż Graniczna wpuszcza amerykańskiego „Polonusa” do Polski bez przeszkód, natomiast uzurpuje sobie prawo nie wypuszczenia go z Polski z powrotem do domu w USA, jeśli nie okaże on polskiego paszportu. Pełne użycie tego scenariusza było jednak potencjalnie kłopotliwe dla władz RP, ponieważ zatrzymywanie wszystkich wyjeżdżających do domu Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy nie posiadają polskiego paszportu, niewątpliwie spowodowałoby interwencję konsularną Departamentu Stanu USA. Na to Rzeczpospolita nie mogła sobie pozwolić. Rozwiązano więc ten problem poprzez praktykowanie okazjonalnych wstrętów losowo wybranym przez kaprali SG osobom, tak żeby nie wywołać międzynarodowego szumu masową akcją, ale żeby jednocześnie roznieść wśród Polonii amerykańskiej obawy przed szykanami i zmusić ją w ten sposób do wyrobienia polskich paszportów.

Oto co na ten temat napisał wiosną 2000 roku Konsulat RP w Chicago. Komunikat był odpowiedzią na zaniepokojenie Polonii amerykańskiej incydentami paszportowymi na polskich lotniskach:

„W związku ze zwiększonym zainteresowaniem zasadami przekraczania granicy przez obywateli polskich posiadających równocześnie obywatelstwo innego państwa Konsulat Generalny RP w Chicago przypomina, że w Polsce, podobnie jak w większości państw na świecie, w tym w krajach UE, USA i Kanadzie, obowiązuje zasada wyłączności własnego obywatelstwa. Zgodnie z nią osoba posiadająca np. obywatelstwo polskie i amerykańskie w Polsce jest wyłącznie obywatelem polskim. W związku z tym Straż Graniczna wymaga, aby przekraczając granicę RP obywatel polski legitymował się paszportem polskim.”

Powyższy komunikat jest również interesujący z tego powodu, że zawiera używany do dnia dzisiejszego element propagandowy, który ma przekonać wszystkich „Polonusów” o absolutnej słuszności i zasadności wymagania od nich polskich paszportów. Jest nim powoływanie się na tzw. „symetrię” polskiego prawa z prawem dużo bardziej rozwiniętych krajów, takich jak USA, Australia, Kanada czy kraje Europy Zachodniej. Propagandziści polscy głoszą, że skoro kraje te wymagają od swoich obywateli posługiwania się swoimi paszportami, to Polska ma prawo robić to samo w stosunku do jej obywateli. Innymi słowy, jeżeli obywatele australijscy są zobowiązani przekraczać granicę Australii na australijskich paszportach, to nie powinno budzić sprzeciwu to, że Polska wymaga tego samego od swoich obywateli – no a „Polonusi” są przecież obywatelami polskimi – według prawa Gomułki.

Propagandziści zachęceni zręcznością i sukcesem tego argumentu idą jeszcze dalej. Wykorzystują efekty wywołane szantażem paszportowym jako uzasadnienie jego istnienia. Służy temu nagminne cytowanie ostrzeżenia dla turystów amerykańskich, autorstwa amerykańskiego Departamentu Stanu, odnośnie wymagań polskich władz legitymowania się polskimi paszportami oraz wersji tego tekstu przeznaczonej dla ambasady amerykańskiej w Warszawie. To ostrzeżenie ma być, według propagandzistów, wykładnią polskich regulacji paszportowych. W takim samym celu jest też cytowana generalna informacja Departamentu Stanu na temat podwójnych obywatelstw. Departament adresuje ją multinarodowościowo w celu ostrzeżenia przed konsekwencjami dzikich regulacji prawnych obcych państw, których obywatelami mogą być, wiednie lub bezwiednie, amerykańscy turyści. Te ostrzeżenia są rezultatem, między innymi, szykan paszportowych na polskich lotniskach. Czynniki propagandowe RP używają je jako uzasadnienie i przyzwolenie na stosowanie polskich restrykcji paszportowych, mówiąc: „poczytaj sobie, co twój własny kraj mówi, na jakim paszporcie masz przekraczać nasze granice”.

Żeby nie być gołosłownym zacytuję fragment e-mail z początku tego roku, autorstwa samego byłego wiceministra spraw zagranicznych RP z lat 1998-2001 (a więc z okresu wprowadzania szantażu paszportowego), Radosława Sikorskiego. E-mail był ustosunkowaniem się do tematu szantażu i został opublikowany na internecie przez jego odbiorcę:

„W związku z drugą poruszoną przez Pana sprawą, załączam informacje ze strony internetowej ambasady USA w Warszawie, o tym jak według niej powinny zachowywać się osoby posiadające podwójne obywatelstwo USA i Polski: obywatele USA, posiadający także polskie obywatelstwo, wjeżdżając do Polski powinni okazywać polski paszport, a wjeżdżając do USA amerykański. Sądzę, że to logiczne i spełnia zasadę wzajemności w stosunkach między państwami. Uważam, że jako urzędnik RP miałem obowiązek upominania się o równy szacunek dla paszportu RP.”

Argumenty symetrii prawnej, na której oparty jest cały fundament paszportowego szantażu, nie wytrzymują jednak konfrontacji z podstawowymi faktami. A fakty są bardzo proste. Na świecie żyje według ostatnich oszacowań około 13 milionów „Polonusów”. Niektóre źródła szacują liczbę „Polonusów” nawet na 15 milionów. Natomiast nikt nigdy nie słyszał o jakichkolwiek Amerykanusach, Australiczykusach czy Kanadusach, czyli, według tego schematu nazewnictwa, o emigrantach z USA, Australii czy Kanady, którzy dobrowolnie i permanentnie osiedlili się poza granicami, na identycznie tej samej zasadzie jak Polacy i w podobnej do nich ilości. Skoro więc tych ludzi nie ma (nie mylić z osobami czasowo pracującymi za granicą) to prawo USA, Australii czy Kanady nie przewiduje żadnych regulacji dotyczących nieistniejącej diaspory.

Na jakiej więc zasadzie polskie władze porównują swoje prawo w tym aspekcie do prawa innych krajów?

Jako podsumowanie tego tematu możnaby zadać teoretyczne pytanie: czy Australia wymagałaby australijskich paszportów od 13 milionów swoich emigrantów, gdyby ich miała?

Polskie władze udają lub może rzeczywiście nie rozumieją podstawowych mechanizmów. Obywatelstwo kraju osiedlenia jest wynikiem dobrowolnego, świadomego i nieprzymuszonego wyboru. Nie jest przyznawane automatycznie, jest przywilejem, o który trzeba się ubiegać i trzeba spełnić odpowiednie warunki, żeby tego przywileju dostąpić. W związku z tym, obywatelstwo takie jest nadrzędne nad obywatelstwem otrzymanym automatycznie z urodzenia. Tak rozumie to zdecydowana większość Polonii, która nie przyjechała na Zachód z zamiarem powrotu do Polski. Dlatego ma ona niezaprzeczalne prawo i absolutną rację w tym, że nie chce się posługiwać polskimi paszportami. Polonia ma już swoje paszporty. Są to paszporty krajów osiedlenia, honorowane na całym świecie – za wyjątkiem Polski. Decyzja polskich władz nie uznawania tych faktów jest sarkazmem i naigrywaniem się z życiowych sukcesów Polonii. Należy też dodać, że kraje osiedlenia, naturalizując nowych obywateli, robią to w przekonaniu, że ich obywatelstwa będą uznawane jako nadrzędne, jeśli nie wyłączne, inaczej nie prowadziłyby naturalizacji.

Polskie władze wchodzą więc w potencjalny konflikt z administracjami krajów emigracyjnych, wciskając na siłę swoje paszporty pełnoprawnym obywatelom tych krajów. Uzyskiwanie polskiego paszportu może być odbierane jako potwierdzanie zależności od obcego państwa. Szczególnie krytycznie wygląda to w przypadku osób muszących posiadać „security clearance” jako warunku zatrudnienia. Posiadanie i posługiwanie się obcym paszportem oznacza utratę „security clearance” i tym samym pracy. Osoby takie są więc praktycznie odcięte od możliwości odwiedzenia rodzin w Starym Kraju.

Rzeczpospolita Polska jest w szczególnej i niepowtarzalnej sytuacji w świecie z liczebnością swojej diaspory. Ten fakt woła o specjalne, specyficzne dla tej sytuacji, nowoczesne rozwiązania prawne, nie o kopię nieadekwatnych obcych praw. Mając 13-milionową diasporę, prawo polskie powinno przede wszystkim uznawać podwójne obywatelstwa. Jest to absolutna konieczność, która nie ma alternatywy. Jedyną metodą na permanentne zlikwidowanie paszportowych szantaży, pułapek i całego niepotrzebnego napięcia w relacji Polonia – Polska, jest właśnie zmiana w nadrzędnych ustawach, uznająca podwójne obywatelstwa. Jak dotad władze polskie są głuche na ten postulat.

John Kowalski
(C) Tygodnik Polski

0 komentarzy do “Podolski: ‚Der Witz ist, ich habe gar keinen polnischen Pass’

  1. CyberExpress: „W sprawie posiadaczy podwojnego obywatelstwa konsul Ciesielczuk powiedzial, ze ‚nie ma zadnego niebezpieczenstwa szykan’. Jesli Polak wjezdza na np. paszport USA i nie przebywa w kraju dluzej niz 90 dni, to nie musi sie niczego obawiac. Zapewnia to Ustawa o cudzoziemcach, art. 3 z 1997 roku.”

    Polubienie

Przyłącz się do dyskusji i dodaj Swój własny komentarz